Wycięcie dialogów z kontekstu ma też inne negatywne skutki dla kompozycji widowiska. Bogactwo Proustowskiej prozy ujmowało świat we wszystkich jego subtelnościach i kolorach. Charakterologia postaci składała się zaś z licznych szczegółów, stosunek narratora do innych miał cechy ambiwalencji. Warlikowski przepuszcza powieść przez swój analityczny chłód - jego świat staje się tym samym jednoznacznie okrutny. Oczywiście twórca ma prawo do takiej interpretacji. Ale odkrywanie arystokratycznej hipokryzji to materiał na godzinę spektaklu, nie aż cztery. W dodatku tej krytyce brak ostrza rodem z Bunuela. Chociaż pojawiają się smaczki - jak ironiczne użycie motywu z "Also sprach Zaratustra" Straussa czy niedwuznaczny najazd kamery na pręcik anturium dziwnie kierujący się w stronę ust Cieleckiej