Mistrz Doses i jego uczeń, udali się do królewskich stajni. Zgodnie z harmonogramem pora aby zgłębił sztukę jeździectwa. Młody chłopiec niechętnie podążał za mistrzem. W jego oczach konie były niczym innym jak wielkimi i niebezpiecznymi bestiami. Dla chłopca, każdy krok był jak wędrówka do rzeźni. Wtedy, Ricard zauważył pomnik rycerza. Zawsze go ciekawiło co uczynił ten rycerz by zasłużyć na tą rzeźbę.
-Mistrzu, kogo przedstawia ten pomnik?
-Mój lordzie, widziałeś ten pomnik wielokrotnie. Czemu o to pytasz właśnie teraz?- Mistrz Doses zmarszczył brwi. Mędrzec przewidział cel księcia.
-Oczywiście, ale jestem ciekaw kim on był.
Para zatrzymała się przed pomnikiem.
-Ten pomnik został wykonany przez najznakomitszych rzeźbiarzy swojej epoki. Było to zanim nasi przodkowie najechali tą ziemię.
Starzec pogłaskał swoją długą biała brodę i usiadł na zimnej podstawie. Jego ciało potrzebowało odpoczynku. Młody chłopiec usiadł obok niego.
-Zgodnie z naszą religią- ciągnął mędrzec- po wielkiej burzy, tajemnicza energia rozproszyła się po świecie. W każdej dekadzie kilku nowonarodzonych otrzymywało specjalny dar: nieśmiertelność. Żaden człowiek nie mógł ich zabić. Odzyskiwali zdrowie po każdej ranie otrzymanej podczas bitwy, a na ich ciałach nie było żadnych blizn.
-Mistrzu, jeśli byli nieśmiertelni to dlaczego tu jest ich pomnik?
Mędrzec spojrzał na Ricarda swymi pełnymi wiedzy oczyma.
-Pewnego dnia, kiedy liczba nieśmiertelnych osiągnęła tysiąc dwieście pięćdziesiąt, niebo spowiła czerń a nieśmiertelni usłyszeli głos: „Jestem stworzycielem nieba, Panem wiatru i światła. W waszych rękach leży przyszłość świata. Jesteście półbogami, nieśmiertelnymi. Jednakże, cena za ten ar jest wysoka. Nie będziecie mieli potomków ani nie doświadczycie prawdziwej miłości. Nie zginiecie śmiercią naturalną ani z ręki śmiertelnika. Wykujecie miecz z silverytu i zahartujecie we własnej krwi. Miecz ten jest groźny dla śmiertelników jak i dla was. Nie spoczniecie póki przeznaczenie się nie wypełni. Najsilniejszy z was zabije mojego potomka, pozwalając aby drugi zasiadł u mego boku. Wasze dusze zostaną wtedy uwolnione, klątwa się skończy. Gdy nadejdzie wasz ostatni dzień, zabiorą was wiatry. Dokonajcie właściwego wyboru.”
Ricard słuchał opowieści z otwartymi ustami. Nie spodziewał się usłyszeć o nieśmiertelnych. Mało tego, wyglądał na przestraszonego.
-Mistrzu, mówiłeś tak jakbyś tam był, jakbyś był jednym z nich.
-To nie prawda Mój lordzie- mistrz się uśmiechnął. Chłopak jest bystry.
Po wielu latach służby królom mistrz wiedział jak nie wyjawić pewnych faktów przez emocje.
-Postać, którą widzisz to słynny półbóg Ingvar. Zginął walcząc z Rignarem, Jego miecz rozpadł się po uderzeniu w silverytowy pancerz Nowego Boga. Pomnik wzniesiono by podniecił morale rycerzy zanim ruszali do boju.
-To była piękna historia Mój mistrzu- Ricard spojrzał na twarz półboga i poczuł że, jeśli Ingvar mógł walczyć z Rignarem, on może stawić czoło mniej groźnemu przeciwnikowi- Chodźmy do stajni.
-Więc już się nie boisz koni?- zapytał z uśmiechem Doses
-Wiedziałeś o tym? – chłopiec był zaskoczony
-Oczywiście że, wiedziałem- mędrzec położył swoją starą dłoń na ramieniu księcia. Jest taki sam jak Nigel.- Twój ojciec w twoim wieku również się bał koni.
Mistrz Doses spojrzał na pomnik Ingvara. Minęło tyle lat, Chciałbym abyś tu był przyjacielu. W stajni Ricard dostrzegł białego kucyka. Łagodne brązowe oczy spoglądały w jego własne. Wewnętrzny strach zniknął a jego ręka gładziła kucyka po głowie.
-Czy ten koń może być mój? Jest taki miły i przyjazny.- krzyknął Ricard
-Oczywiście, jak go nazwiesz?
-Nazwę go- książę Ricard zastanowił się- Grom!
-Grom to dobre imię dla bohaterskiego konia- powiedział znajomy głos
-Mój królu, Moja królowo, nie spodziewaliśmy się was tutaj- mistrz Doses ukłonił się.
Król John I Baerston wraz z towarzyszącą mu żoną, Królową Celestyną, weszli do stajni.
-Miło was widzieć dziadku i babciu- Ricard pobiegł w ich kierunku i przytulił się do nich.
-Ja tez się cieszę że, Cię widzę Ric- król pogładził włosy chłopca i spojrzał na swojego mentora.- Proszę kontynuuj i wybacz nam nasze najście- powiedział król i udał się ze swoją królową w kierunku kaplicy Amandila.
Mój lordzie, nie oczekuję dalszych przeszkód więc kontynuujmy- powiedział Doses.
Po sesji treningowej, mistrz Doses uznał że, są gotowi by pojeździć za murami stolicy. Zanim minęli bramę przejechali obok opuszczonej i zamkniętej kuźni czekającej na nowego kowala. Za bramą były duże połacie zieleni. Zobaczmy jak sobie radzisz za murami.
W międzyczasie król i królowa właśnie minęli ostatnią bramę oddzielającą ich od ścieżki do kaplicy. Dumny lew Baerstonów spoglądał na nich z blanków wieży za nimi. Ścieżka pokryta była trawą i od strony gór była osłonięta drzewami, podczas gdy drugiej broniły mury. Gdy, droga skręciła w lewo, para miała drzewa po obu stronach, jako że, był to obszar zieleni między dwoma wzgórzami.
Król zauważył że, teren jest pełen kwiatów.
-Spójrz na te kwiaty, czy nie są p
Mistrz Doses i jego uczeń, udali się do królewskich stajni. Zgodnie z harmonogramem pora aby zgłębił sztukę jeździectwa. Młody chłopiec niechętnie podążał za mistrzem. W jego oczach konie były niczym innym jak wielkimi i niebezpiecznymi bestiami. Dla chłopca, każdy krok był jak wędrówka do rzeźni. Wtedy, Ricard zauważył pomnik rycerza. Zawsze go ciekawiło co uczynił ten rycerz by zasłużyć na tą rzeźbę.-Mistrzu, kogo przedstawia ten pomnik?-Mój lordzie, widziałeś ten pomnik wielokrotnie. Czemu o to pytasz właśnie teraz?- Mistrz Doses zmarszczył brwi. Mędrzec przewidział cel księcia.-Oczywiście, ale jestem ciekaw kim on był.Para zatrzymała się przed pomnikiem.-Ten pomnik został wykonany przez najznakomitszych rzeźbiarzy swojej epoki. Było to zanim nasi przodkowie najechali tą ziemię.Starzec pogłaskał swoją długą biała brodę i usiadł na zimnej podstawie. Jego ciało potrzebowało odpoczynku. Młody chłopiec usiadł obok niego. -Zgodnie z naszą religią- ciągnął mędrzec- po wielkiej burzy, tajemnicza energia rozproszyła się po świecie. W każdej dekadzie kilku nowonarodzonych otrzymywało specjalny dar: nieśmiertelność. Żaden człowiek nie mógł ich zabić. Odzyskiwali zdrowie po każdej ranie otrzymanej podczas bitwy, a na ich ciałach nie było żadnych blizn.-Mistrzu, jeśli byli nieśmiertelni to dlaczego tu jest ich pomnik?Mędrzec spojrzał na Ricarda swymi pełnymi wiedzy oczyma.-Pewnego dnia, kiedy liczba nieśmiertelnych osiągnęła tysiąc dwieście pięćdziesiąt, niebo spowiła czerń a nieśmiertelni usłyszeli głos: „Jestem stworzycielem nieba, Panem wiatru i światła. W waszych rękach leży przyszłość świata. Jesteście półbogami, nieśmiertelnymi. Jednakże, cena za ten ar jest wysoka. Nie będziecie mieli potomków ani nie doświadczycie prawdziwej miłości. Nie zginiecie śmiercią naturalną ani z ręki śmiertelnika. Wykujecie miecz z silverytu i zahartujecie we własnej krwi. Miecz ten jest groźny dla śmiertelników jak i dla was. Nie spoczniecie póki przeznaczenie się nie wypełni. Najsilniejszy z was zabije mojego potomka, pozwalając aby drugi zasiadł u mego boku. Wasze dusze zostaną wtedy uwolnione, klątwa się skończy. Gdy nadejdzie wasz ostatni dzień, zabiorą was wiatry. Dokonajcie właściwego wyboru.” Ricard słuchał opowieści z otwartymi ustami. Nie spodziewał się usłyszeć o nieśmiertelnych. Mało tego, wyglądał na przestraszonego.-Mistrzu, mówiłeś tak jakbyś tam był, jakbyś był jednym z nich.-To nie prawda Mój lordzie- mistrz się uśmiechnął. Chłopak jest bystry.Po wielu latach służby królom mistrz wiedział jak nie wyjawić pewnych faktów przez emocje.-Postać, którą widzisz to słynny półbóg Ingvar. Zginął walcząc z Rignarem, Jego miecz rozpadł się po uderzeniu w silverytowy pancerz Nowego Boga. Pomnik wzniesiono by podniecił morale rycerzy zanim ruszali do boju.-To była piękna historia Mój mistrzu- Ricard spojrzał na twarz półboga i poczuł że, jeśli Ingvar mógł walczyć z Rignarem, on może stawić czoło mniej groźnemu przeciwnikowi- Chodźmy do stajni. -Więc już się nie boisz koni?- zapytał z uśmiechem Doses-Wiedziałeś o tym? – chłopiec był zaskoczony-Oczywiście że, wiedziałem- mędrzec położył swoją starą dłoń na ramieniu księcia. Jest taki sam jak Nigel.- Twój ojciec w twoim wieku również się bał koni.Mistrz Doses spojrzał na pomnik Ingvara. Minęło tyle lat, Chciałbym abyś tu był przyjacielu. W stajni Ricard dostrzegł białego kucyka. Łagodne brązowe oczy spoglądały w jego własne. Wewnętrzny strach zniknął a jego ręka gładziła kucyka po głowie.-Czy ten koń może być mój? Jest taki miły i przyjazny.- krzyknął Ricard-Oczywiście, jak go nazwiesz?-Nazwę go- książę Ricard zastanowił się- Grom!-Grom to dobre imię dla bohaterskiego konia- powiedział znajomy głos-Mój królu, Moja królowo, nie spodziewaliśmy się was tutaj- mistrz Doses ukłonił się.Król John I Baerston wraz z towarzyszącą mu żoną, Królową Celestyną, weszli do stajni.-Miło was widzieć dziadku i babciu- Ricard pobiegł w ich kierunku i przytulił się do nich.-Ja tez się cieszę że, Cię widzę Ric- król pogładził włosy chłopca i spojrzał na swojego mentora.- Proszę kontynuuj i wybacz nam nasze najście- powiedział król i udał się ze swoją królową w kierunku kaplicy Amandila.Mój lordzie, nie oczekuję dalszych przeszkód więc kontynuujmy- powiedział Doses.Po sesji treningowej, mistrz Doses uznał że, są gotowi by pojeździć za murami stolicy. Zanim minęli bramę przejechali obok opuszczonej i zamkniętej kuźni czekającej na nowego kowala. Za bramą były duże połacie zieleni. Zobaczmy jak sobie radzisz za murami.W międzyczasie król i królowa właśnie minęli ostatnią bramę oddzielającą ich od ścieżki do kaplicy. Dumny lew Baerstonów spoglądał na nich z blanków wieży za nimi. Ścieżka pokryta była trawą i od strony gór była osłonięta drzewami, podczas gdy drugiej broniły mury. Gdy, droga skręciła w lewo, para miała drzewa po obu stronach, jako że, był to obszar zieleni między dwoma wzgórzami.Król zauważył że, teren jest pełen kwiatów.-Spójrz na te kwiaty, czy nie są p
正在翻譯中..