W "Madame Bovary" grająca tytułową rolę Joanna Drozda była ucieleśnieniem histerii:
"Jej nienasycona, niezaspokojona Emma w drugim człowieku pragnie przede wszystkim niezaspokojonego pragnienia - notowała Joanna Derkaczew. - Kończy w dwuznacznej modlitwie-fellatio, sekstelefonie do Boga. Nawet w nim nie odnajduje jednak nieskończoności." ("Gazeta Wyborcza", 21 kwietnia 2010).